wtorek, 13 października 2009

Paskudna pogoda

Właśnie w drodze do domu, na ulicy Piwnej, o mało co nie zostałam zmieciona z ulicy – gwałtowne porywy wiatru, które zerwały kilka pasów materiału osłaniającego rusztowania przy kościele Mariackim, mewy w chwiejnym locie o mały włos zawadziłyby o szczyty dachów – potem nagle zaczął padać grad, deszcz, śnieg, wszystko naraz, a w oddali: pomruk grzmotu.

Za kościołem Mariackim, gdzieś przy Grobli, widziałam kałużę, po której gnały prawdziwe fale. Domy ze ścianami szczytowymi od kościoła św. Jana aż po kościół św. Mikołaja tonęły w ołowianej szarości, a ubrani w kolorową odzież przeciwdeszczową ludzie śpiesznie przechodzili z pochylonymi twarzami.
Zaraz znów wyjdę z domu – i tak już jestem przemoczona – chcę popatrzeć, co porabia Motława i jak wygląda Wyspa Spichrzów w czasie burzy. Z jakiegoś powodu takie stany pogodowe sprawiają, że przepełnia mnie uczucie euforii. Coś się dzieje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz